[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ją zrozumiał? Był jeszcze bardziej elegancki, jeszcze bardziej
pewny siebie niż ci wszyscy ludzie. Jak mogła go prosić, żeby
traciÅ‚ czas, usiÅ‚ujÄ…c pomóc w debiucie nic nieznaczÄ…cej wiej­
skiej dziewczynie?
Ivo pochylił się ku niej i delikatnie chwycił jej dłoń.
- BÄ…dz dzielna - powiedziaÅ‚ cicho - i cierpliwa. Już ci mó­
wiłem. Olśnisz ich wszystkich.
ROZDZIAA JEDENASTY
Nie tracąc czasu, lady Frances zaprowadziła Jossie do jednej
z najsÅ‚ynniejszych londyÅ„skich modniarek. Madame Rosa, pro­
wadzÄ…ca salon przy Braten Street, byÅ‚a znana jako osoba despo­
tyczna, lecz niezwykle ceniono ją za wspaniałe suknie, które
wyczarowywaÅ‚a dla klientek. MajÄ…c zaufanie do jej gustu, wiÄ™­
kszość bez sprzeciwu przyjmowała jej sugestie. Lady Frances,
która niejednokrotnie zamawiała kreacje u madame Rosy, była
traktowana z szacunkiem należnym dawnej, dobrej klientce.
- Więc to jest mademoiselle Calverton? - spytała madame,
przyglądając się Jossie okiem jastrzębia wypatrującego ofiary.
Chuda jak wieszak, o ziemistej cerze, z włosami upiętymi
w ciasny węzeł, patrzyła na nową klientkę czarnymi oczami. -
O, mademoiselle jest wysoka. I szczuplutka. Mamy dobrÄ… figur­
kę, ale należy ją podkreślić. Ta suknia do niczego się nie nadaje.
Nie ma żadnego stylu. Mademoiselle potrzebuje zupeÅ‚nie inne­
go stroju... Proszę przejść się kawałek.
Jossie spełniła polecenie.
- Och! Co za wdzięk! Piękna postawa i sposób trzymania
głowy. Popatrz na mnie, moje dziecko.
Jossie, lekko dotkniÄ™ta apodyktycznymi poleceniami, popa­
trzyła prosto w oczy madame Rose.
Wcale tym niezrażona, madame klasnęła w ręce.
- Mais, regardez, donc! Quels beaux yeux! Quelle couleur
ravissante! Quel esprit! - zawołała do swej pomocnicy. Po
chwili, już spokojniej, zwróciła się do lady Frances: - Mogę
przygotować kreacje dla pani córki chrzestnej, milady. Wez­
miemy miarę, a reszta będzie już należała do nas. Możemy
umówić się za tydzień na przymiarkę?
Jossie wyszła z salonu, czując zamęt w głowie.
- Czy my nie mamy nic do powiedzenia w tej kwestii? Czy
madame Rosa wie, co mi jest potrzebne? Przecież powiedziała
tylko, że jestem chuda!
- Madame Rosa dobrze wie, czego potrzebujesz - odparła
uspokajająco lady Frances. -Nie zapominaj, że spodobał jej się
kolor twoich oczu. I twój temperament. - Popatrzyła na Jossie
z rozbawieniem. - To wystarczy. Możesz jej zaufać. Wcześniej
ustaliłam z nią, ile sukien i innych części garderoby będziesz
potrzebować. - Widząc, że Jossie wciąż jest w buntowniczym
nastroju, dodaÅ‚a: - Wybacz mi, jeÅ›li zrobiÅ‚am coÅ› zÅ‚ego, ale mia­
łam wrażenie, że nie interesujesz się ubraniami?
- To prawda! Ale...
- W takim razie zostaw sprawÄ™ doboru kreacji madame Ro­
sie i mnie. Nie martw siÄ™. Madame zna siÄ™ na swoim fachu.
Nie do końca przekonana, Jossie postanowiła się nie upierać.
Jej umysł był zaprzątnięty innymi myślami.
W pierwszym tygodniu pobytu w Londynie Ivo oprowadzał
ciotkę i jej chrześniaczkę po mieście. W obecności innych ludzi
odnosiÅ‚ siÄ™ do Jossie po ojcowsku, z pewnÄ… obojÄ™tnoÅ›ciÄ…. Posta­
nowiÅ‚ nie dopuÅ›cić do powstania plotek ze wzglÄ™du na nich obo­
je. Cały Londyn śmiałby się do rozpuku, dowiedziawszy się, że
lord Trenchard, postrach mężów, nadmiernie troszczy siÄ™ o ni­
komu nieznanÄ… osiemnastoletniÄ… dziewczynÄ™ z Somerset. Nikt
nie uwierzyÅ‚by w to, że kieruje nim wyÅ‚Ä…cznie poczucie obo­
wiązku, mimo że zarówno on, jak i jego ciotka, a także Jossie
byli o tym święcie przekonani. Londyńska socjeta uwierzyła
w to, że spędzając wiele czasu z lady Frances i jej młodą pod-
opieczną, lord Trenchard jedynie stara się pomóc przy debiucie.
Zaczęto zgadywać, która z dam zostanie jego kolejną kochanką.
Jossie była bardzo zadowolona z tego, że pozostaje w tle.
Zasady sztuki wojennej podkreÅ›laÅ‚y znaczenie rozpoznania te­
rytorium wroga przed planowaniem ataku, a Londyn niewiele
się dla niej różnił od pola bitwy. Zbliżał się początek sezonu,
więc Jossie miała mnóstwo zajęć. W krótkim czasie udało jej
się zdobyć uznanie kilku ważnych osobistości, których zdanie
bardzo się liczyło w towarzystwie. Matka chrzestna była jej
wielkÄ… sojuszniczkÄ…. MiaÅ‚a wielu wpÅ‚ywowych przyjaciół, któ­
rzy z radością witali ją w Londynie. Wszystkie drzwi stały
przed nią otworem i wszędzie zabierała Jossie ze sobą. Spotkały
nawet kilka starszych osób, pamiętających dziadków Jossie,
między innymi sir Roberta i lady Calverton, którzy bardzo się
ucieszyli, mogąc poznać wnuczkę dawnych przyjaciół. Wkrótce
 panna Helena Calverton" (Jossie szybko zrezygnowała
z  Morley") została uznana przez starsze osoby z towarzystwa
za uroczÄ… dziewczynÄ™, zachowujÄ…cÄ… godnÄ… pochwaÅ‚y skro­
mność, jako że było powszechnie wiadome, iż jest dziedziczką
ogromnej fortuny Calvertonów.
Ivo wkrótce przejrzał taktykę Jossie, uznał ją za odpowiednią
i z wielkÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ poczynaniom podopie­
cznej. Dawniej starannie unikaÅ‚a spÄ™dzania popoÅ‚udni i wieczo­
rów w towarzystwie wpÅ‚ywowych osób z krÄ™gu znajomych la­
dy Frances, uznajÄ…c ich za straszliwych nudziarzy, jednak obe­
cnie bez wahania wszÄ™dzie towarzyszyÅ‚a matce chrzestnej. War­
to było widzieć Jossie siedzącą skromnie przy starym generale
Cartwrighcie i słuchającą jego rozwlekłych opowieści o Water-
loo z szeroko otwartymi oczami i malujÄ…cym siÄ™ na twarzy po­
dziwem pierwszej naiwnej. Jak boleÅ›nie przekonaÅ‚ siÄ™ Ivo, Jos­
sie doskonale znała szczegóły bitwy, musiała więc wykazywać
świętą cierpliwość, gdy starszy pan mylił fakty. Jednak nigdy
nie okazywaÅ‚a generaÅ‚owi zniecierpliwienia, nie czyniÅ‚a upoka­
rzajÄ…cych poprawek. SÅ‚uchaÅ‚a go w milczeniu peÅ‚nym skupie­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl