[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak. Obraziłam go przecież. A on przyjechał
tylko po to, żeby mi pomóc.
- Ki m jest ten facet dla ciebie? - zapytał Ryder.
- Coś mi się wydaje, że nie tylko kolegą z pracy.
- Jest... był... - jąkała się Brenna. - Aączą nas
bliskie stosunki. Spotykamy się regularnie i . . . - Uni kała
wzroku Rydera.
- I zamierzałaś związać się z ni m na stałe?
- Sądziłam, że pasujemy do siebie. Szanujemy się
nawzajem, lubimy razem przebywać, mamy wiele
wspólnego...
- I to wszystko przestało się liczyć po ostatniej
nocy - stwierdził Ryder. - Tak, to prawda, więc
przestań patrzeć na mnie rozżalonym wzrokiem. Ni e
możesz mieć wiele wspólnego z Fieldingiem, bo byś
lepiej go znała. Jeśliby tak właśnie było, nie zabolałaby
ciÄ™ tak bardzo jego odmowa poparcia twej sprawy.
Gdyby łączyło was coś głębszego, gdybyś lepiej znała
tego faceta, taka właśnie jego reakcja nie byłaby dla
ciebie żadnym zaskoczeniem - Ryder zamilkł, zamysłu
się, a po chwili dodał: - Mo i m zachowaniem się dziś
rano nie byłaś zaskoczona. I to po zaledwie trzech
dniach znajomości!
- O czym ty mówisz?
- Twój związek z Fieldingiem jest skończony
- powtórzył mocnym, stanowczym głosem. - Sama
o t ym zdecydowaÅ‚aÅ› wpuszczajÄ…c mnie, mi mo ostrze­
żeń, do łóżka ostatniej nocy. Uprzedzałem, że potem
wycofać ci się nie pozwolę. Stoimy więc przed faktem
dokonanym. Teraz j uż należysz do mnie, Brenno
Llewellyn!
Należysz do mnie. Należysz do mnie. Te słowa
86 M%7Å‚CZYZNA ZNAD JEZIORA
huczały jej w głowie, gdy patrzyła na mężczyznę
siedzącego po przeciwnej stronie stołu.
- Ni e - wyszeptała przerażona. - Ni e rozumiesz...
- Zamierzasz przede mną uciec? - zapytał Ryder
obojętnym tonem, sięgając po następnego tosta.
- Jeżeli uważasz, że mamy ze sobą wiele wspólnego,
powinieneś znać odpowiedz na to pytanie! - odcięła
się Brenna. Jak on śmie oświadczać jej z całym
spokojem takie rzeczy? Co za zachowanie! Na szczęście
z tym prymitywnym człowiekiem nie będzie musiała
mieć dłużej do czynienia. Przecież nigdy go więcej nie
spotka!
Od chwili jednak, w której się dziś obudziła, nie
opuszczały jej złe przeczucia. Wiedziała, że ulegając
nastrojowi wieczoru, popeÅ‚niÅ‚a ogromny, wrÄ™cz nie­
wybaczalny bÅ‚Ä…d. Jak mogÅ‚a zachować siÄ™ tak bez­
nadziejnie? Jak mogła być taka głupia?
Ryder zastanawiał się nad ostatnimi słowami Brenny.
- To, że spróbujesz uciec przede mną, uważam za
prawdopodobne - powiedział po chwili. - Jeśli jednak
tak postąpisz, to tylko po to, żeby się przekonać, czy
będę cię szukał.
- Takie zachowanie się byłoby z mojej strony
gÅ‚upiÄ… dziecinadÄ…! - wykrzyknęła Brenna, rozzÅ‚osz­
czona dlatego, że mi mo wol i zaczęła się zastanawiać,
czy Ryder rzeczywiście próbowałby ją odnalezć. Całe
to rozważanie jest zupełnie bez sensu. Brenna lieweDyn
nie ucieka się do takich bezsensownych sztuczek! Stać
ją na to, by w każdej sytuacji poradzić sobie w sposób
znacznie inteligentniejszy!
- Ni e byłoby to postępowanie dziecinne, lecz typowo
kobiece - poprawił ją Ryder. - %7łebyś nie musiała
sobie dłużej zaprzątać t ym głowy, powiem ci od razu.
Poszukam cię, ale kiedy odnajdę, nie będę z pewnością
w dobrym nastroju. Gdybym jednak teraz mi ał się
założyć o to, co ty byś zrobiła, postawiłbym na
M%7Å‚CZYZNA ZNAD JEZIORA 87
wariant, że uciekać nie będziesz. Zostaniesz i będziesz
walczyła do upadłego, mi mo że nie masz żadnych
szans.
- To głupie!
- Sprawa jest przesÄ…dzona, moja pani. Po to jednak,
by ukoić twoje nadwerężone nerwy, podobnie j ak
wczoraj, jeszcze raz cię zapewniam: mogę poczekać
i ponaglać cię nie będę.
- Cóż za wspaniaÅ‚omyÅ›lność! - Brenna z niedowie­
rzaniem słuchała słów Rydera. Co on sobie myśli?
Wiedziała jednak, że znalazła się w sytuacji nie do
pozazdroszczenia.
- Brermo, nie jestem wspaniałomyślny. Wi em, że
wydarzenia ostatniej nocy nastąpiły zbyt szybko.
Dlatego dzisiaj czujesz siÄ™ nieswojo i jesteÅ› zdener­
wowana. Daję ci więc czas na pogodzenie się z nową
sytuacją, żebyś sobie wszystko spokojnie przemyślała.
Masz zresztą inne kłopoty, z którymi musisz się
uporać. Ni e będę cię nękał.
- Jesteś piekielnie pewny siebie - odezwała się
z sarkazmem w głosie.
- Ni e siebie, lecz ciebie. JesteÅ› uczciwÄ… kobietÄ….
Wi em, że nie potrafisz przekreślić tego, co stało się
ostatniej nocy. Musisz mieć tylko trochę czasu, żeby
się z t ym pogodzić. Ni e obawiaj się. Jeśli gra jest
warta świeczki, potrafię być bardzo cierpliwy...
- Czy ty aby nie przywiązujesz zbyt dużej wagi do
jednej nieco szalonej nocy? - spytała Brenna.
- Była zwariowana, prawda? - Ryder uśmiechnął
siÄ™ szeroko. - Czy zanim tutaj przyjechaÅ‚aÅ›, pode­
jrzewałaś, że jesteś zdolna do jakichkolwiek szaleństw?
Brenna poczuła nagle piekące łzy pod powiekami.
Za dużo działo się naraz i nie umi ała się z t ym
uporać! Potrzebowała spokoju i czasu.
Wstała od stołu.
- Przepraszam - powiedziała, z trudem powstrzy-
M%7Å‚CZYZNA ZNAD JEZIORA
88
mując się od płaczu. - To był ciężki ranek. Idę na
spacer. - Odwróciła się i szybko wybiegła z domu.
Pół godziny pózniej siedziała nad wodą wpatrując
się w niebieską toń jeziora. Niedaleko od domu
znalazła małą grotę, będącą idealną wprost kryjówką.
Mi mo że powstrzymała się przed płaczem, nadal
była rozbita i zdenerwowana. Przez chwilę myślała
nawet o tym, żeby zadzwonić do brata. Ni e mógłby
jej pomóc i tylko wpadłby w prawdziwy szał. Reagował'
bardzo emocjonalnie. Ni e zważając na nic, walczyłby
wjej obronie do upadłego.
W tym momencie Brenna ujrzaÅ‚a swego przeÅ›ladow­
cę. Szedł wjej kierunku z termosem w ręku i jakimiś
książkami pod pachą.
- Doskonały dzień, żeby posiedzieć nad wodą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl