[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gwar dobieg³o Blacka wo³anie. Ale to niemo¿liwe, przecie¿ nikogo w Coventry&
 Morris!  Kobiecy g³os wybi³ siê ponad panuj¹cy na sali ha³as wykrzyku-
j¹cy jego imiê. O mój Bo¿e! Kto to? Rozejrza³ siê dooko³a. I znowu ktoS zawo³a³
jeszcze donoSniej. Znajomy, rozeSmiany g³os.  Inspektorze Black!
Przez krótk¹, koszmarn¹ chwilê inspektorowi wydawa³o siê, ¿e czas stan¹³.
Oddalony o kilka metrów Trench z os³upia³ym wyrazem twarzy wpatrywa³ siê
w Blacka, a w drzwiach prowadz¹cych do pokoju gier sta³a uSmiechniêta rado-
Snie Katherine Copeland.
Nieznajomy mê¿czyzna odwróci³ siê b³yskawicznie. Detektywowi mignê³a
szczup³a, straszliwie blada twarz i oczy za okularami w drucianej oprawce. D³oñ
w szarej rêkawiczce cisnê³a w stronê Trencha ciemnym przedmiotem o regular-
nym kszta³cie. Nieszczêsnik chwyci³ siê tylko rêk¹ za gard³o, oczy wysz³y mu na
210
wierzch i osun¹³ siê bezw³adnie na krzes³o. Kuba Peda³ odepchn¹³ stoj¹c¹ ze zdzi-
wionym uSmiechem w drzwiach Katherine Copeland.
Black rzuci³ siê za nim. Przeciska³ siê przez t³um, roztr¹caj¹c ludzi, i macha-
j¹c policyjn¹ odznak¹.
 Policja! Z drogi!
Jednym spojrzeniem ogarn¹³ w biegu zwiotcza³e cia³o Briana Trencha. Na
bia³ej koszuli ros³a czerwona plama krwi Sciekaj¹cej z przeciêtego gard³a. Oczy
zapad³y siê, usta rozwar³y. Dooko³a umieraj¹cego zgromadzili siê ju¿ ludzie; je-
¿eli jakakolwiek pomoc by³a mo¿liwa, ktoS inny musi jej udzieliæ.
Inspektor dopad³ drzwi do pokoju gier, odepchn¹³ bez s³owa Katherine i prze-
dziera³ siê dalej, wymachuj¹c odznak¹, a drug¹ rêk¹ toruj¹c sobie drogê. Wie-
dzia³ ju¿, ¿e pope³ni³ b³¹d. Za pokojem gier znajdowa³a siê ma³a salka resteura-
cyjna, z której tylne wyjScie wiod³o na ulicê. Black próbowa³ przySpieszyæ. Utyka³
trochê, bo uderzy³ biodrem w stó³. Chocia¿ w³aSnie drzwi zamyka³y siê za nie-
uchwytnym morderc¹, inspektor straci³ jeszcze jedn¹ bezcenn¹ sekundê. Nie móg³
siê pohamowaæ i odwróci³ g³owê, Katherine pod¹¿a³a za nim krok w krok.
 Trzymaj siê, u diab³a, z daleka!  wrzasn¹³.
Wreszcie drzwi. Pchn¹³ je, wybieg³ w ciemnoSæ. W¹ski, brukowany zau³ek.
Kamienie b³yszcza³y w zimnym, jasnym Swietle ksiê¿yca. Uciekinier oddali³ siê ju¿
o jakieS piêtnaScie metrów. W pustej uliczce donoSnie rozlega³ siê tupot kroków.
Black pêdzi³, ile si³ w nogach. KtoS bieg³ za nim. To ta Copeland. Nie zwa¿a-
j¹c ju¿ na m³od¹ kobietê, inspektor próbowa³ zorientowaæ siê, w któr¹ stronê zmie-
rzaj¹. Tylne wyjScie pubu znajdowa³o siê od pó³nocy, a wiêc teraz biegli w kie-
runku wschodnim. Po lewej rêce Blacka ci¹gnê³y siê Slepe, pozbawione okien
mury fabryki motocykli. Którêdy ten skurwiel ucieka?
Barmanka mówi³a, ¿e dworzec autobusowy mieSci siê bardzo blisko, nieco
wy¿ej na wzgórzu. Ale oni przecie¿ pêdzili w dó³. W z³ym kierunku. Bo¿e! Co
ten Kuba Peda³ robi?
Zau³ek koñczy³ siê przejSciem na Dale Street. Black spojrza³ w lewo. Do-
strzeg³ wysokie, zamkniête na noc bramy fabryczne. Ani Sladu zbiega. Spojrza³
w prawo. S³ysza³, jak Katherine wo³a go, b³aga, aby siê zatrzyma³, ale nie zwróci³
na to uwagi. PrzySpieszy³ kroku. Wszêdzie pusto. Black znalaz³ siê z powrotem
na Cope Street przed frontowym wejSciem do pubu. Nie zwalnia³ tempa, chocia¿
oddech rwa³ mu siê ju¿, a p³uca pali³y.
Dotar³ do wylotu uliczki i zatrzyma³ siê na u³amek sekundy. Nas³uchiwa³.
Odbiegli ju¿ doSæ daleko od dworca autobusowego. Inspektor znowu przypo-
mnia³ sobie s³owa barmanki  Przez Jordan s Well i Whitefriars Gate . A wiêc
stacja kolejowa. Black porusza³ siê coraz wolniej, ale nadal bieg³. Czy Kuba Pe-
da³ nie zaczai³ siê na niego? Mo¿e ukry³ siê gdzieS w cieniu bram? Uderzy znów,
tak, jak zaatakowa³ Trencha? Oczami wyobraxni Black ujrza³ zakrwawiony, szka-
r³atny gors koszuli i jêkn¹³ bezradnie, przyspieszaj¹c kroku.
Uliczka zakrêca³a i wi³a siê w dó³ wzgórza. GdzieS daleko z przodu rozleg³
siê nag³y brzêk przewróconego kosza na Smieci, a potem jêkliwy wrzask kota.
Kuba Peda³ nadal mia³ przewagê. Minutê póxniej Black min¹³ porozrzucane od-
211
padki i wypad³ na New Street. Przystan¹³ na chwilê. Ponad koronami drzew wzno-
si³a siê wie¿a katedry Swiêtego Micha³a. Cztery podpory podtrzymywa³y masyw-
n¹ iglicê. O³owiany dach Swi¹tyni pokryty wieczornym szronem, skrzy³ siê jak
srebro w jasnym Swietle ksiê¿yca.
Black nie móg³ z³apaæ tchu. Schyli³ siê, opar³ d³onie na kolanach i wielkimi
haustami ³yka³ zimne powietrze. Nagle poczu³ czyj¹S rêkê na ramieniu. Wypro-
stowa³ siê i wykona³ b³yskawiczny obrót, z piêSci¹ uniesion¹ do ciosu.
 Morris! Nie! To ja!
Katherine.
 O Bo¿e! Mówi³em ci, ¿ebyS trzyma³a siê z daleka!  warkn¹³. Jej twarz
by³a blada i wystraszona w Swietle ksiê¿yca.
 Morris! Do ciê¿kiej cholery! Co tu siê dzieje?
 Nie mam czasu. On ucieka!  Str¹ci³ jej d³oñ i potykaj¹c siê ruszy³ w dó³
ulicy. Nigdzie ani Sladu Kuby Peda³a. Cisza. Nastêpna uliczka. O mój Bo¿e, po-
mySla³ Back. Tak blisko, tak cholernie blisko! Przyspieszy³ kroku, nie zwa¿aj¹c
na rozrywaj¹cy ból w p³ucach, i wydosta³ siê na niewielk¹ otwart¹ przestrzeñ.
Melancholijny zarys grobowca jednego z dawnych biskupów majaczy³ po prawej
stronie. Ponad nim wielkie ko³o bezlitosnego ksiê¿yca jaSnia³o jak zdradziecki
reflektor na ciemnym nocnym niebie. Inspektor bieg³ dalej. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl