[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwsze spotkanie, pełni nadziei i radości, i postarają się, aby
najgrubsze ryby z gangu niczego się nie domyśliły.
Włożył telefon do kieszeni i spojrzał na Kate.
- Moran mówi, że siatka wystawiła do adopcji nowe
dziecko. Federalni twierdzą, że mają jasnowłose i
niebieskookie niemowlÄ™.
Kate aż syknęła.
- I wysyłają parę agentów, żeby udawali zdesperowanych
rodziców, gotowych adoptować dziecko za wszelką cenę?
- Właśnie.
Zaczął krążyć po salonie. Z jednej strony ojcowskie
instynkty nakazywały mu robić wszystko, aby odzyskać syna.
Z drugiej - agent Dundee i pracownik służb specjalnych
wiedział, że misja jest ważniejsza od spraw prywatnych. Nie
chodziło jedynie o to, aby zwrócić rodzicom Andrew Pattona,
całego i zdrowego, lecz również i o to, aby rozpracować siatkę
porywaczy dzieci, która bezkarnie działała w południowych
stanach już od dziesięciu lat.
- Ona nie zrozumie, prawda? - mruknÄ…Å‚ Frank, nie
odwracajÄ…c siÄ™ do Kate.
- Nie, nie zrozumie.
- Więc nie powiemy jej. Moran twierdzi, że tak będzie
najlepiej.
- Moran nie jest zaangażowany osobiście w tę sprawę, a
ty tak - odparła Kate.
- NaprawdÄ™?
- Tak mi siÄ™ zdaje.
- Przebaczy mi wszystko, kiedy Andrew znajdzie siÄ™ w
domu cały i zdrowy.
- Nie licz na to, jeśli się zorientuje, że...
- %7łe co? - rozległ się nagle jasny, czysty głos Leenie.
Frank obrócił się raptownie. Kate wytrzeszczyła oczy.
- Coś w sprawie Andrew? - zapytała z nadzieją Leenie.
Frank skrzywił się.
- Nic konkretnego.
- Co mam przez to rozumieć?
Frank spojrzał błagalnie na Kate, żeby powiedziała coś -
cokolwiek, co rozbroi tÄ™ tykajÄ…cÄ… bombÄ™ zegarowÄ…, zanim
eksploduje. Jedno z nich musi wyjaśnić wszystko. Kate
odpowiedziała mu spojrzeniem świadczącym, że jej zdaniem
to jego sprawa.
I co miał zrobić?
- To znaczy, że FBI ma pewne poszlaki...
- Jakie poszlaki? - Leenie weszła do salonu. Miała świeżo
umytą twarz i lekko podpuchnięte oczy.
Wiedział, że płakała. A teraz spoglądała na niego w
niemym błaganiu o bodaj cień nadziei.
- W Memphis jest do adopcji niebieskookie, jasnowłose
dziecko. Ogólny opis pasuje do Andrew.
- Musimy zaraz tam jechać! - wykrzyknęła Leenie. -
Frank, to dobre wieści! Czy Moran już kogoś tam posłał? Och,
Frank, Andrew jest bezpieczny i...
Frank złapał ją za ramiona.
- Nie wiemy, czy to Andrew.
- Ale to może być on. - Uśmiechnęła się. - To musi być
on.
- Wkrótce się tego dowiemy - Uścisnął ją delikatnie i
powoli opuścił dłonie wzdłuż jej ramion, bardziej w geście
pocieszenia niż pieszczoty.
- Kiedy? Dzisiaj? Jutro rano? Ile mamy czekać?
- To może potrwać - odparł z wahaniem. Wyrwała się i
cofnęła.
- Jak to? Jeśli to Andrew, dlaczego FBI nie sprowadzi go
do domu natychmiast?
- Z federalnymi nigdy nie jest łatwo - wtrąciła Kate i
Frank odetchnął z ulgą. - Mają procedury, których muszą
przestrzegać, agendy...
- Nie tłumacz mi niczego! - Leenie podniosła obie ręce w
obronnym geście. - Nic nie chcę wiedzieć.
Frank wyczuł, że nie powinien się zbliżać.
- Ja też chcę odzyskać Andrew! Myślisz, że sam nie
pojechałbym do Memphis, żeby powiedzieć tym sukinsynom,
że chcę adoptować dziecko i zabrać je stamtąd jak
najszybciej?
- Więc dlaczego tego nie zrobisz?
- Moran wyśle agentów federalnych. Leenie skinęła
głową.
- Dobrze, a jeśli dziecko to Andrew?
- Jeśli osoby odgrywające rolę prawdziwych rodziców
będą miały dziecko ze sobą, i tak nie oddadzą go od razu -
najpierw trzeba ustalić cenę i termin kolejnego spotkania, żeby
podpisać dokumenty adopcyjne i zapłacić.
- A czego mi nie powiedziałeś?
Frank przełknął ślinę. Cholera! Nie odpuści, dopóki nie
dowie siÄ™. wszystkiego.
- Leenie, procedura jest skomplikowana. To śledztwo
trwa już wiele miesięcy. Ale by dopaść przywódców, nie
mogą zrobić niczego, co by ich spłoszyło. Dotyczy to również
pojedynczego porwanego dziecka. Cała procedura może trwać
kilka dni, nawet tygodni.
- Rozumiem. FBI ma własne plany, a jeśli nawet Andrew
zginie w tym zamieszaniu, co to szkodzi. Jedno dziecko mniej.
W końcu uratuje się kolejne, prawda?
- Nie, to nie tak. - Frank wyciągnął do niej ręce.
- Właśnie tak. Ty jakoś doskonale rozumiesz plany agenta
Morana. Ja - nie. Dla mnie liczy siÄ™ tylko moje dziecko! MogÄ™
być twarda i nieczuła na cierpienia innych ludzi, ale ja chcę
odzyskać synka. A gdyby Andrew cokolwiek dla ciebie
znaczył, też byś chciał tylko tego.
- Leenie, daj Frankowi spokój - wtrąciła Kate. - On ma
związane ręce. Nie możemy tak po prostu zabrać dziecka - czy
jest nim Andrew, czy nie. Nie zrobimy tego, bo to naraziłoby
na szwank nie tylko życie dziecka, lecz i ważną akcję biura.
- Do diabła z tym! Chcę odzyskać moje dziecko! I zabiorę
je. - Spojrzała groznie na Franka. - Z pomocą lub bez niej.
Odwróciła się na pięcie i wybiegła do sypialni. Frank
bezradnie spojrzał na Kate.
- Co robić?
- Bądz dla niej wyrozumiały i cierpliwy - odparła.
- Czy powinienem tam iść i...
- Nie. Pózniej sama do niej zajrzę.
W dwie minuty pózniej Leenie wybiegła z sypialni
odziana w czarny, zimowy płaszcz i z czarną torbą podróżną
na ramieniu.
- Dokąd się wybierasz? - zawołał Frank.
- A jak sądzisz? Jadę do Memphis. Frank jęknął. Leenie
naprawdę oszalała.
- Leenie, wracaj! - zawołał za nią, kiedy otwierała
frontowe drzwi.
Ignorując go, wybiegła na zewnątrz. Rzucił się za nią, ale
dogonił ją dopiero na chodniku. Chwycił za ramię i odwrócił
ku sobie. Miała taką minę, jakby zamierzała kąsać.
- Nie rób tego! - zawołał. - Opanuj się. Nie masz pojęcia,
gdzie w Memphis szukać porywaczy. Moran tego nie zdradzi
ani mnie, ani Kate. Czy nam siÄ™ to podoba, czy nie, musimy
czekać.
- Nie! - rzuciła się na niego, tłukąc pięściami w jego pierś.
- Chcę odzyskać moje dziecko! Chcę Andrew!
Pozwolił, aby się wyładowała, aby furia, z jaką go
okładała, wygasła. A kiedy jej ciosy straciły na sile, objął ją
mocno i przytulił do siebie. Oparła się o niego bezsilnie. Była
wykończona i załamana. Frank obejmował ją z całych sił,
niczego tak bardzo nie pragnÄ…c, jak tylko ukojenia jej
cierpienia.
- Odbierzemy go - szepnÄ…Å‚.
Przylgnęła do niego, kryjąc twarz na jego ramieniu. Po
kilku minutach podniosła wzrok, spoglądając mu w oczy. Nie
zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest wzruszony, dopóki nie
wyciągnęła ręki i nie otarła mu z policzka pojedynczej łzy.
ROZDZIAA SZÓSTY
Miłość zawsze powinna być tak cudowna, tak intensywna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl