[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie przyjechałem na kawę. - Opuścił rękę i objął
ją wpół.
- Katch, proszÄ™, nie utrudniaj mi tego. - Pod jego
dotykiem puls zaczął jej przyspieszać. Zauważyła, jak
coś zabłysło w jego oczach, a potem znikło.
- Przepraszam - powiedział. - Przez ostatnie dwa
tygodnie miałem pewne trudności z poradzeniem sobie
114 NORA ROBERTS
z tym, co zaszło podczas naszego ostatniego spotkania.
- Zauważył, że gwałtownie się zarumieniła, ale nie od
wracała wzroku. Wsunął ręce do kieszeni. - Chciałbym
to naprawić, Megan.
Poruszona niezwykłą delikatnością w jego głosie,
pokręciła głową i odwróciła się do ekspresu z kawą.
- Nie wybaczysz mi?
Gdy znów na niego spojrzała, oczy miała pociemnia
Å‚e ze zmieszania.
- Nie... - zająknęła się. - To znaczy, tak, oczywi
ście, ja...
- Oczywiście nie chcesz mi wybaczyć? - dopytywał
się. W jego oczach i wokół ust pojawił się cień uśmie
chu. A wtedy poczuła, że tonie.
- Oczywiście, że ci przebaczam - poprawiła się
i znów odwróciła głowę, by nalać kawę. - Już o wszy
stkim zapomniałam, - Aż podskoczyła, gdy położył
ręce na jej ramionach.
- Naprawdę? - Obrócił ją do siebie. Uśmiech znik
nął z jego oczu. - Mam wrażenie, że nie znosisz mojego
dotyku. Myślę, że się mnie boisz.
Uczyniła wysiłek, by odprężyć się pod jego delikat
nym dotykiem.
- Nie boję się ciebie, Katch - powiedziała półgło
sem. - Wprawiasz mnie tylko w zakłopotanie. Przez
cały czas.
Obserwowała, jak z namysłem unosi brwi,
- Nie zamierzałem wprawiać cię w zakłopotanie.
Przepraszam ciÄ™, Megan.
- Wiem, że mówisz szczerze. - Uśmiechnęła się.
KOLEJNA WYGRANA 115
PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
- A więc możemy się pocałować na przeprosiny?
Megan zaczęła protestować, ale jego usta, mimo że
czułe i delikatne, były nieubłagane. Serce zaczęło jej
walić. Katch nie próbował pogłębić pocałunku. Ręce
nadal trzymał swobodnie na jej ramionach. Wbrew
ostrzeżeniom zdrowego rozsądku przytuliła się do nie
go, przyzwalając na więcej. Ale on nie wziął więcej.
Odsunął ją od siebie i poczekał, aż otworzy oczy.
Następnie bez słowa odwrócił się i podszedł do okna.
- Chciałam porozmawiać z tobą o twojej siostrze.
- Za wszelką cenę starała się wypełnić ciszę. - A mó
wiąc dokładniej, o jej wizycie w mojej pracowni.
Katch odwrócił głowę i obserwował, jak rozlewa ka
wę do filiżanek. Podszedł do lodówki i wyjął mleko.
- Zgoda. - Stojąc przy niej, nalał mleko do filiżanek.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że wysłałeś swojej
siostrze moje rzezby?
- Wolałem poczekać, aż wypowie swoją opinię. -
Katch usiadł obok Megan i podniósł filiżankę do ust.
- Mam do niej zaufanie. Pomyślałem, że ty również
bardziej zaufasz jej opinii niż mojej. Zamierzasz urzą
dzić wystawę? Jessica nie zdążyła mi wszystkiego po
wiedzieć, gdy zadzwoniłaś.
Wpatrując się w kawę, lekko poruszyła się na krześle.
Potem uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Ona ma ogromną siłę perswazji. Zgodziłam się,
zanim jeszcze zdałam sobie z tego sprawę.
- To świetnie - powiedział po prostu, popijając
kawÄ™.
NORA ROBERTS
116
- Chcę ci podziękować - dodała pewniejszym gło
sem - za załatwienie tej sprawy.
- Niczego nie załatwiałem - odparł. - Jessica sama
podejmuje decyzje, odpowiedzialnie i profesjonalnie.
Ja tylko wysłałem jej twoje rzezby z prośbą o opinię.
- A więc dziękuję ci za wykonanie tego pierwszego
ruchu, którego ja pewnie nigdy bym nie zrobiła z ty
siąca powodów, które przyszły mi do głowy już pięć
minut po wyjściu Jessiki.
Katch wzruszył ramionami.
- W porządku, skoro tak bardzo chcesz być mi
wdzięczna.
- Jestem ci wdzięczna - przyznała. - Ale boję się,
naprawdę jestem przerażona, że moje prace zostaną wy
stawione na widok publiczny. - Oddychała z drżeniem.
- A ponieważ po otwarciu wystawy krytycy sztuki mo
gą mnie całkowicie zmiażdżyć, wtedy będę na ciebie
wściekła. Dlatego lepiej teraz przyjmij moją wdzięcz
ność, zgoda?
Gdy Katch podszedł do niej, poczuła zawrót głowy,
ponieważ była absolutnie pewna, że wezmie ją zaraz
w ramiona. Ale on tylko wierzchem dłoni pogładził ją
po policzku.
- Gdy odniesiesz olśniewający sukces, będziesz
znów mogła mi ją okazać. - Uśmiechnął się, a wtedy
cały świat nabrał barw i ostrości. Aż do tej chwili nie
zdawała sobie sprawy, jak nudne i szare było jej życie
bez niego.
- Cieszę się, że przyjechałeś - wyszeptała i, nie mo
gąc się powstrzymać, objęła go i wtuliła twarz w jego
KOLEJNA WYGRANA 117
ramiÄ™. Po chwili Katch delikatnie objÄ…Å‚ jÄ… w talii. -
Przepraszam za to, co powiedziałam... na temat po
życzki. Wcale nie miałam tego na myśli. Mówię okrop
ne rzeczy, gdy jestem wściekła.
- Czy teraz przyszła kolej na okazanie skruchy?
Potrafił ją rozśmieszyć.
- Tak. - Odchyliła głowę i uśmiechnęła się. Nadal
go obejmowała. Pocałował ją lekko i wypuścił z objęć.
Z niechęcią mu na to pozwoliła. Stał przez chwilę
w milczeniu i patrzył na nią z góry.
- Co robisz? - spytała trochę zażenowana.
- Zapamiętuję twoją twarz. Jadłaś już kolację?
Pokręciła głową, zastanawiając się, jak to się działo,
że ciągle wprawiał ją w zakłopotanie.
- Jeszcze nie. Miałam zamiar podgrzać sobie makaron.
- To nie do przyjęcia. Co powiesz na pizzę?
- Wspaniale, ale ty masz przecież gości.
- Jessica i Rob zabrali dzieci na minigolfa. Nie będą
za mną tęsknić. - Wyciągnął rękę. - Chodzmy!
- Och, poczekaj - powiedziała, zanim podała mu
dłoń.
Na tablicy obok szklanych drzwi napisała: Wyszłam
z Katchem".
To wystarczyło.
ROZDZIAA DZIESITY
Katch pojechał nadmorskim bulwarem. Poruszali się
wolno w tłumie turystów. Radia w samochodach grały
na cały regulator. Zewsząd dobiegały śmiechy i muzy
ka. Ludzie siedzieli na hotelowych balkonach i obser
wowali wolno płynący potok samochodów i pieszych.
Z lewej strony pomiędzy budynkami raz po raz poły
skiwało morze.
Zadowolona i nieco senna po zjedzeniu olbrzymiej
pizzy i wypiciu chianti Megan zapadła się głęboko
w miękki, skórzany fotel.
- Po weekendzie wróci tu spokój - zauważyła.
- Czy czasami nie macie wrażenia, że jesteście obie
ktem inwazji? - spytał Katch, gestem pokazując tłum.
- Lubię tłok i gwar - odparła natychmiast, a po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]