[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siedzą wewnątrz laboratorium.
- Kto był pierwszy? Mamy akta na osiemnaście zmieniaczy, czy to
wszyscy?  spytałam.
- Wiesz czy Emily jest wewnątrz tych ścian?  wtrącił Andor.
Toril utrzymywał swoje spojrzenie na Andorze, odpowiadając na
moje pytanie.
- Przez ostatnie dwadzieścia miesięcy zostało zarejestrowanych
dwadzieścia zniknięć. Jak w zegarku, jedno na miesiąc, choć nigdy
tego samego dnia czy w tym samym miejscu. Circe nie jest
jedynym miastem, którego używają by przekroczyć granicę, choć
to właśnie w nim znajduje się laboratorium.
- Mamy pewność, że trafiają właśnie tam?  naciskałam.
Niemal żałowałam, że zadałam to pytanie, gdy te bursztynowe
oczy spojrzały znowu w moją stronę.
- Tak. Wewnątrz instytutu mamy naszego człowieka, który to
potwierdził. Sam ich widział, ale dopiero po tym gdy skończyli&
ich wykorzystywać.
Czułam jak Andor zesztywniał i wiedziałam, że myśli o Emily.
- Wykorzystywać?  spytałam.
Toril spojrzał na Andora.
- Coś im robią w tym laboratorium, lecz nie jesteśmy w stanie
powiedzieć co.
- Myślisz, że Sandulf na to pozwala?  spytał Andor, w jego głosie
słyszałam złość i niedowierzanie.
Toril potrząsnął głową, choć wyraz jego twarzy pozostawał
neutralny.
- Alfa nie ma powodu by pozwolić ludziom na krzywdzenie jego
stada. Znam go tak długo jak i ty. Co mówi ci twoje serce, Andorze?
Andor westchnął i przesunął ręką po twarzy.
- Akurat teraz, mówi mi, że za wszelką cenę muszę odnalezć swoją
córkę.
Toril skinął głową i staną na nogi.
- Zgadzam się. Przyniosłem ci mapę i jest to wszystko co mogę ci
na razie dać. Za kilka dni w tym laboratorium odbędzie się
konferencja. To będzie najprostsza droga by dostać się do środka.
Muszę już iść. Wrócę, jeżeli dowiem się czegoś jeszcze przed
waszym odejściem.
Andor wstał, ale ja wciąż siedziałam. Wiedziałam, że Toril miał
zamiar po raz kolejny pozbyć się swoich nóg i stwierdziłam, że
tym razem nie chcę tego oglądać.
- Dziękuję za twoją wizytę, stary przyjacielu. Jeszcze się kiedyś
zobaczymy.  powiedział Andor.
Toril skinął głową w naszą stronę i podszedł do drzwi, ściągając
koszulę Andora. Skupiłam się na skończeniu wina, podczas gdy
słyszałam jak posuwa się w górę po schodach.
- Cóż, to było interesujące.  powiedziałam, kładąc pusty kieliszek
na stoliku do kawy.
- W rzeczy samej. Nie długo będziemy musieli odejść z tego
miejsca.  odarł Andor.
Wiedziałam, że ma racje, ale jakimś cudem powrót do Georgetown
nie brzmiał już tak zachęcająco jak dwa tygodnie temu.
***
Dwa dni pózniej mieliśmy plan i określona datę. Będzie to nasza
ostatnia noc wewnątrz jego byłego domu. Andor przygotowywał
obiad, steki po raz kolejny, podczas gdy ja przeglądałam plan
Laboratorium Castora. Już i tak zaznaczyłam naszą drogę wejścia,
jak również kilka dróg wyjścia, wciąż jednak próbując zapamiętać
każdy szczegół. Mój wzrok zaczynał tracić swoją ostrość, mówiąc
mi tym samym, że gapiłam się na tą mapę znacznie dłużej niż było
to bezpieczne dla zdrowia. Złożyłam ją z westchnięciem i
wsunęłam do swojego plecaka.
- Zmęczona?  spytał Andor z kuchni.
- Troszeczkę. Sądzę, że stałam się zbyt beztroska w tej twojej
przytulnej kryjówce.  oparłam z uśmieszkiem.
Uśmiechnął się i potrząsnął głową.  To nie dobrze. Może
powinienem zmusić cię do codziennej musztry w lesie.
- Ugh. Nie przypominaj mi o domu. Nie tęsknię za tym wstrętnym
miejscem ani trochę, ani za fizycznym wysiłkiem jaki ono za sobą
pociągało.
- Był to jedyny wysiłek fizyczny w którym brałaś udział?
Zarumieniłam się na intymność jego obecności w moim umyśle,
jak również na pytanie jakie zadał i odwróciłam twarz w drugą
stronę.
- Nie twoja sprawa.
Zajęłam się wyrównywaniem poduszek an kanapie i trzymaniem
swojego wzroku z dala od Andora.
- Są różne sposoby by rozciągnąć twoje leniwe mięśnie nim ruszymy
w długą, powrotną wędrówkę jutrzejszego dnia.
- Czyżby?
- Na przykład&
- Nawet nie zaczęłam, ze zszokowanym wyrazem twarzy,
odwracając się by na niego spojrzeć.
- Taniec.  powiedział z uśmieszkiem.
- Taniec?
Zaśmiał się na podejrzliwość w moim głosie.
- Hmm, gdzie błądziły twoje myśli, Alexio? Z pewnością nie
planujesz uwieść mnie dzisiejszego wieczoru.
Prychnęłam i przewróciłam oczami, nim szarpnęłam za poduszkę
z kanapy i rzuciłam nią w jego. Wyszarpnął ją zgrabnie z
powietrza i się roześmiał.
- Jesteś okropny. Faceci.  powiedziałam z irytacją, krzyżując ręce
na piersi.
- Ależ moja droga, piękna pani, ja nie jestem jedynie facetem.
Zadrżałam, gdy Andor szedł w moją stronę z poduszką w ręku i
delikatnym uśmieszkiem na ustach. Upuścił poduszkę na kanapę i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl