[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Może duch wcisnął pstryczek w salonie?  zażartował Rob, ale widząc
gniewną minę Carrie, dodał:  A może nie.
 Nie bądz taki dowcipny.
Co innego drzwi, które się otwierają, ale żeby światło się samo
zapalało? Mała szansa. Prędzej to robota włamywacza niż sił
nadprzyrodzonych. Z drugiej strony włamywacza bardziej się bała.
Wcisnęła przycisk na pilocie. Może włamywacz usłyszy hałas i
wybiegnie frontowymi drzwiami?
Nikt się nie pojawił. Carrie siedziała bez ruchu. Ma wejść do środka jak
gdyby nigdy nic? A jeśli ktoś na nią czeka? Jakiś włamywacz kretyn, który
nie pomyślał, że zapalone światło obudzi jej czujność? To, że ktoś jest krety-
nem, nie znaczy, że nie jest niebezpieczny.
 Masz niepewną minę  zauważył Rob.
 A ty byś nie miał?
 Gdybym mieszkał z zaprzyjaznionym duchem, to chyba nie.
Carrie przewróciła oczami.
 Chcesz, żebym wszedł z tobą? Na wszelki wypadek?
Zawahała się. Wprawdzie przez cały dzień zachowywał się jak
dżentelmen, ale jeśli nagle uzna, że nie odpowiada mu ich platoniczny układ i
rzuci się na nią? Ale jeśli w domu czyha jakiś obłąkaniec, który zamierza
87
R
L
T
porąbać ją na kawałki i nakarmić nimi swojego pytona? Albo uszyć sobie
płaszcz z jej skóry? Co jest gorsze? Okaleczenie i śmierć z rąk wariata czy
fantastyczny seks z przystojnym facetem? Ale trudne pytanie!
 Mógłbyś?  spytała.  Na wszelki wypadek.
 Gdyby ktoś był w środku, to słysząc otwierającą się bramę garażową,
pewnie by zwiał.
 Wolę nie ryzykować.
 Dobra.  Zgasił silnik.  Wejdę pierwszy  rzekł, kiedy szli przez
garaż do drzwi prowadzących do kuchni.
Słusznie, uznała Carrie, inaczej jego obecność mijałaby się z celem. Ale
trzymała się tak blisko Roba, że kiedy stanął, niemal się z nim zderzyła.
 Poproszę klucz.  Wyciągnął rękę.
Zaczęła grzebać w torebce. Po chwili wyjęła klucz a także telefon. Może
trzeba będzie dzwonić na policję?
Rob przekręcił klucz w zamku i nacisnął klamkę. W kuchni paliło się
światło, które rano zostawiła. Oczywiście drzwi do piwnicy były otwarte.
Carrie je zamknęła. Sama nie wiedziała po co. Przecież i tak po chwili znów
się otworzą. Na stole zauważyła w połowie pełną butelkę wina.
 Ty ją tu zostawiłaś?  spytał Rob.
 Jasne. Zawsze do śniadania wypijam dwa kieliszki wina.
Tym razem to on przewrócił oczami.
 Kiedy wychodziłam do pracy, butelka stała w lodówce.
Rob ściągnął rękawiczkę i przyłożył rękę do butelki.
 Wciąż jest zimna.  Kto by się włamywał do cudzego domu i
częstował winem?  Nie zaczęłaś palić, prawda?
 Nie, dlaczego pytasz?
Wskazał na blat, gdzie leżała napoczęta paczka papierosów i stara
88
R
L
T
srebrna zapalniczka na benzynę. Ostatni raz Carrie widziała ją jakieś osiem lat
temu. Okej, odetchnęła z ulgą. Przynajmniej nie grozi im żadne
niebezpieczeństwo.
 Alice!  zawołała.  Można cię tu prosić?
Alice? Zmarszczywszy czoło, Rob przyjrzał się Carrie. Kim, u licha,
jest Alice? Zanim zdążył o to spytać, w wejściu do kuchni pojawiła się
kobieta, która niemal dorównywała mu wzrostem, o prostych czarnych
włosach okalających pociągłą twarz. Ze swoją figurą modelki i olśniewającą
urodą wszędzie chyba wzbudza zachwyt.
 Rob, przedstawiam ci moją najlepszą przyjaciółkę, Alice.
Przypomniał sobie, że już słyszał to imię. Tak, Carrie wspominała o
niej, chyba jak byli w restauracji, ale sądził, że owa Alice mieszka w innej
części Stanów.
 Rob?  Alice zmierzyła go wzrokiem, po czym wykrzywiając
czerwone usta w ironicznym uśmiechu, podeszła z wyciągniętą na powitanie
dłonią.  Rob Caroselli? Poznany w wieczór sylwestrowy?
 Tak.
Wydawało mu się, że kobieta lekko utyka. Miała na sobie czarne
legginsy i długą czarną tunikę. Nawet buty, znoszone balerinki, były w
kolorze czarnym.
 Co tu robisz?  spytała Carrie.
 Od kilku dni nie mogę się do ciebie dodzwonić, uznałam więc, że coś
musi bardzo zaprzątać twoją uwagę...
 Popatrzyła wymownie na Roba.  Jak widać, nie pomyliłam się.
 Rob tylko odwiózł mnie do domu. Nie miałam czasu wynająć
samochodu.
W oczach Alice, które były lekko skośne i miały niesamowity odcień
89
R
L
T
fioletu, pojawił się sceptycyzm.
 Zawsze, jak cię odwozi, wchodzi z tobą do środka?
 Myśleliśmy, że jesteś włamywaczem! Swoją drogą, jak się tu
dostałaś?
 A od jak dawna się znamy? Zawsze zostawiasz zapasowy klucz blisko
drzwi. Wystarczyło poszukać.
Rob skierował na Carrie zdumione spojrzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl