[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dwie godziny pózniej wyszli z Broken Spoke Steakhouse i ruszyli w
drogę powrotną. Colt nieustannie myślał o wyznaniu Kaylee.
Czy to możliwe, żeby mylił się przez tyle lat?
Przez trzy lata przekonywał siebie, że na pewno ją wykorzystał.
Ale czy tak było naprawdę? Czy Kaylee też, jak i on, szukała ukojenia
po stracie Mitcha w objęciach kogoś, na kim jej naprawdę zależało?
- Colt, dobrze się czujesz?
68
RS
- Oczywiście. - Otrząsnął się. - Czemu pytasz?
- Przez cały wieczór byłeś jakiś dziwny - powiedziała z troską w
głosie. - A przy jedzeniu wpatrywałeś się w stek, jakbyś spodziewał się, że
zaryczy. Nigdy dotąd nie widziałam cię bez apetytu.
- To fakt. Rzadko mi się to zdarza.
- No właśnie. - Uśmiechnęła się.
Od tego uśmiechu serce Colta załomotało gwałtownie.
Była urocza, piękna... Ale obiecał sobie, że będzie ostrożny. Nie wolno
mu znów popsuć wszystkiego.
- Dobrze się bawiłaś? - spytał tonem swobodnej konwersacji.
- Tak. - Zawahała się. - Ale jestem ci winna przeprosiny.
- Za co?
- Za moje wcześniejsze zachowanie - powiedziała cichutko. - Za to, jak
zareagowałam na twoją niespodziankę.
- Cieszę się, że miło spędziłaś czas, kochanie.
- Ale nie powinnam była reagować tak gwałtownie. Starałeś się być
miły i...
- Myślę, że dzisiaj oboje dowiedzieliśmy się czegoś o sobie - przerwał
jej.
- Czego?
- Ja nie jestem tak nieszczery, jak sądziłaś. - Zwolnił i skierował
samochód na podjazd przed domem. -A ty nie lubisz niespodzianek.
- To nie do końca prawda. - Pokręciła głową. -Wszystko zależy od
tego, jaka to niespodzianka. -I dodała z uśmiechem: - Czasami może być
naprawdę urocza.
69
RS
- Przypomnę ci to, kiedy następnym razem zechcę cię czymś
zaskoczyć - powiedział, otwierając jej drzwi.
- Następnym razem? - Kaylee powiedziała to z uśmiechem, ale Colt
wyraznie wyczuł cień obawy w jej głosie.
- Oczywiście. - Kiedy wysiadła z auta, otoczył ją ramieniem i
poprowadził do domu. - Nie wiedziałaś, że życie jest pasmem
zdumiewających wydarzeń, przerywanych okresami monotonnej nudy?
- To bardzo głęboka myśl, kowboju. - Roześmiała się głośno.
- Uważaj! - Szturchnął ją w bok, a potem przytulił i pocałował w
czubek głowy. - Wiedz, że miałem w szkole piątkę z filozofii!
- Naprawdę uważałeś na lekcjach? - Zrobiła wielkie oczy. - Jestem pod
wrażeniem. Zawsze myślałam, że ty i Mitch chodziliście do szkoły tylko po
to, żeby spotykać się z dziewczynami.
- No... to też. - Zachichotał. - Ale wiesz, zabawna sprawa była z tym
stypendium za udział w szkolnej drużynie rodeo.
- Co takiego?
- Oni naprawdę chcieli, żebyśmy skończyli choć kilka klas.
- No popatrz!
Stanęli przed drzwiami. Colt obrócił ją twarzą do siebie.
- Wiem, że nie lubisz niespodzianek. - Jednym palcem przesunął
kapelusz do tyłu. I objął ją. - Dlatego chyba lepiej będzie, jeśli powiem, że
mam zamiar pocałować cię teraz, Kaylee.
Wpatrywał się w nią w napięciu. Wtedy powiedziała:
- Myślę, że nie mam nic przeciw temu.
70
RS
Jeszcze kiedy pochylał głowę, nakazywał sobie w myślach, by był to
tylko niewinny całus. Lecz kiedy ich wargi spotkały się, ogarnął ich gorący
płomień namiętności.
Przycisnął ją do siebie z całej siły i zachłannie wpił się w jej usta.
Po chwili poczuł jej paznokcie na karku i krew w jego żyłach zmieniła
się w płynny ogień.
Jego dłoń zawędrowała pod kurtkę Kaylee i nakryła jej krągłą pierś.
Nigdy dotąd nie pożądał kobiety aż tak bardzo.
Zmusił się jednak do oderwania się od jej ust. Pomału ich oddechy
wracały do normy.
- Colt... Ja... My... To nie powinno powtórzyć się już nigdy więcej.
- Wszystko w porządku, kochanie. Nie bój się tego, co zaszło między
nami. - Drżącą ręką pogładził jej jedwabiste włosy. - Nie musimy spieszyć
się do niczego, zanim oboje będziemy gotowi. Ten raz potraktujmy jako
pierwszy krok... Zobaczymy, dokąd nas zaprowadzi. - Pocałował ją w
czubek nosa. - No, chodzmy do środka. Posłuchamy zachwytów moich braci
i ich żon nad naszą córką. I ich radości z tego, że mali kuzyni mogli poznać
się wreszcie.
Kaylee uniosła oczy.
Jej uczucie do Colta było może nawet jeszcze silniejsze niż kiedyś.
Przez tyle lat przekonywała samą siebie, że całkiem wyrzuciła go ze
swego życia.
Lecz przyszła pora, by przestała się okłamywać i stanęła twarzą w
twarz z prawdą.
Nigdy nie przestała kochać Colta... I nigdy nie przestanie.
71
RS
Przerażona tym spostrzeżeniem, zagryzła wargi. Lecz nie zdążyła
zrobić nic ze swoim odkryciem, gdyż Colt wziął ją za rękę i otworzył drzwi.
Szła za nim, oszołomiona, do salonu. Zatrzymała się w drzwiach i
zobaczyła Amber obejmującą rocznego może chłopca i całującą go w
policzek.
- Dzidzia - powiedziała z uśmiechem do Annie i drugiej kobiety
siedzącej na kanapie.
Kaylee domyśliła się, że jest to żona Morgana, Samantha.
- Spójrz, kto przyszedł, Amber - powiedziała.
- Mama! - zawołała Amber radośnie i rzuciła się ku niej biegiem.
- Dobrze bawiłaś się ze swoimi kuzynami? - Kaylee wzięła ją na ręce.
- Nie - odparła mała, kiwając potakująco główką. - Puść. - Zaczęła
wiercić się niecierpliwie.
- Jak się masz, Kaylee. - Brant i Morgan wstali, by ją przywitać. - Jak
dobrze znów cię widzieć. - Brant uścisnął ją.
- I ja się cieszę - odparła. Brakowało jej spotkań z braćmi Colta.
Zawsze traktowali ją i Mitcha tak, jakby byli członkami ich rodziny.
Kiedy Brant uwolnił ją z uścisku, jego miejsce zajął Morgan.
- Bardzo długo trzeba było czekać, Kaylee. Brakowało nam ciebie.
- Brakowało wam kogoś, nad kim moglibyście pastwić się bezlitośnie -
powiedziała ze śmiechem.
- Nic się nie zmieniłaś. - Morgan uśmiechnął się. Potem wskazał
kasztanowowłosą kobietę. - Kaylee, to moja żona, Samantha.
- Miło jest poznać cię wreszcie, Kaylee. - Samantha posłała jej
promienny uśmiech. - Tak wiele o tobie słyszałam, że mam wrażenie,
72
RS
jakbym znała cię od wielu lat. Rozmawiałyśmy właśnie z Annie, żeby w
przyszłym tygodniu zabrać cię do Larami, na lunch i zakupy.
- Takie babskie popołudnie w supermarkecie. - Annie rozpromieniła
się.
- Z przyjemnością wybiorę się z wami - powiedziała Kaylee.
Kątem oka dostrzegła, że Brant i Morgan mrugnęli do siebie i
uśmiechnęli się chytrze do swoich żon. Jakby łączył ich jakiś sekret.
Nie miała jednak czasu zastanawiać się nad tym. Mały chłopiec
podszedł do nich i wyciągnął rączki do Colta.
- Wujku, mam nowy zegarek. Jak komandosi z telewizji.
- Rzeczywiście, Timmy. - Colt uniósł chłopca i posadził go sobie na
przedramieniu.
- Nie! - usłyszeli cienki głosik Amber.
Kaylee przyglądała się swojej córce, zaskoczona niezwykłą
gwałtownością jej głosu.
Mała podbiegła do nich, stanęła przed Coltem i także wyciągnęła do
niego ręce.
- Na rączki, tatusiu - zażądała. - Na rączki.
73
RS
ROZDZIAA SIDMY
Serce Colta najpierw zatrzymało się na chwilę, a potem zaczęło walić
jak oszalałe.
Po raz pierwszy jego córka chciała, by wziął ją na ręce.
Nie wolno mu było stracić takiej okazji.
Niestety, nie był w stanie podnieść Amber lewą ręką. A na prawej
trzymał Timmy'ego. Gdyby postawił chłopca na podłogę, mógłby sprawić
mu przykrość. A tego nie chciał.
- Wezmę go. - Morgan zorientował się w sytuacji.
- Dzięki. - Colt podał mu malca. Schylił się i podniósł córkę.
Mała złapała go za szyję i mocno przycisnęła. Potem odwróciła się do
Timmy'ego.
- Mój tatuś - oświadczyła stanowczo. Coltowi brakło oddechu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl