[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R
L
T
Zimna woda ją otrzezwiła. Była taka bliska zakochania się w mężczyznie, który by ją
zniszczył, myślała. Ponownie. A minęło zaledwie kilka dni od pierwszego rozczarowania. Czy
nie potrafi uczyć się na własnych błędach?
Umyła twarz.
Niech go wszyscy diabli!
Powoli dochodziła do siebie. Ręce przestały jej się trząść, łzy wyschły. Głowa ją rozbola-
ła ze zmęczenia. Zmusiła się do powrotu do obozowiska, lecz przeszła obok Leviego, nawet na
niego nie patrząc, i udała się prosto do chaty sprawdzić, jak się mają Pearl i jej synek.
Kiedy stamtąd wyszła, zupełnie już odzyskała równowagę i otoczyła się murem nie do
zdobycia, wyższym niż skały, o jakie omal się nie rozbili.
Z oddali słychać było warkot silnika, więc Sophie zadarła głowę, byle tylko nie widzieć
Leviego.
Im szybciej samolot wyląduje, tym lepiej, myślała. Ze złości zapomniała, że boi się lata-
nia.
Pomyślała o Odette, nic niewiedzącej o tym, że pomoc nadchodzi. Kiedy tylko znajdzie
się w kompetentnych rękach, ona będzie zwolniona z odpowiedzialności i odczuje niewysło-
wioną ulgę.
Levi z siostrą pojadą do siebie, ona ze Smileyem do siebie. Przy odrobinie szczęścia nig-
dy już się nie zobaczą. Będzie mogła zapomnieć o chwili słabości i głupoty.
Warkot samolotu stawał się coraz głośniejszy, cień skrzydeł zasłonił słońce. Pilot zrobił
okrążenie, potem wylądował na przygotowanym przez mężczyzn z klanu lądowisku.
Samolotem przyleciało troje ludzi: lekarz, Jock McDonald, szkocki zawadiaka, który na
widok Leviego i Sophie wysoko uniósł brwi, pielęgniarka, która energicznym krokiem podeszła
do nich, i pilot, który pomachał im ręką, lecz pozostał za sterami.
- Macie pewnie do opowiedzenia ciekawą historię - Jock odezwał się do Sophie, którą
znał. Potem pomachał do Leviego i rzucił: - Potem porozmawiamy, najpierw obowiązki.
Pielęgniarka skinęła na Sophie i razem z Jockiem poszły do chaty, w której zebrała się
teraz spora gromada kobiet. Jock kazał wyjść wszystkim z wyjątkiem babki Pearl, potem zbadał
dziewczynę i skarcił ją z tak silnym obcym akcentem, że na pewno nie zrozumiała, co do niej
mówił. Na koniec poklepał ją po głowie i zabrał się do badania noworodka.
- Macie szczęście - mruknął - ale zabieram was oboje na jakieś dwa dni na obserwację do
szpitala. Na wypadek gdyby były kłopoty z pokarmem - dodał.
R
L
T
Kiedy wyszli z chaty, zwrócił się do Sophie:
- Dobra robota. Powiedz, jak to się odbyło. Sophie czuła ogromne zmęczenie.
- Zgodnie z zasadą: przy porodzie pośladkowym ręce przy sobie. W niecałą minutę po
urodzeniu dziecko zaczęło samodzielnie oddychać. Mieliśmy szczęście w nieszczęściu, bo ina-
czej ci ludzie chyba utopiliby nas w potoku.
- Ale wszystko dobrze się skończyło, więc nie ma co dywagować, co by było, gdyby.
Masz. - Jock wyciągnął z kieszeni żel antyseptyczny do rąk i podał go Sophie, która natych-
miast wtarła go w dłonie. - A teraz powiedz, kim jest ten olbrzym i skąd się tutaj wzięliście -
poprosił.
Sophie potrząsnęła głową. Nie czułą się na siłach opowiadać, co ich spotkało.
- On sam ci wszystko opowie - odparła i spytała: - Znajdzie się dla nas miejsce w wa-
szym samolocie?
Jock rzucił okiem na maszynę i stwierdził:
- Tylko dla jednego z was. Ale zawiadomię bazę i wyślą drugi samolot. Musimy zabrać
dziewczynę z noworodkiem, więc ty polecisz z nami i będziesz nad nimi czuwała.
Kwadrans pózniej wystartowali. Sophie i lekarz opiekowali się Pearl i jej synkiem, a pie-
lęgniarka zajęła miejsce obok pilota.
Levi porozumiał się przez radio z najbliższą bazą helikopterów. Natychmiast wysłali po
niego śmigłowiec, a drugi po Odette i Smileya. Mieli zostać przetransportowani do szpitala w
Kununurrze.
Nareszcie przestanę być za cokolwiek i kogokolwiek odpowiedzialna, pomyślała Sophie.
W Kununurrze wylądowali po godzinie, ale Sophie nie tam chciała się znalezć. Tęskniła
do domu, do własnych śmieci, do miejsca, gdzie mogła się schować przed światem, lizać rany i
rozpamiętywać kolejny zawód. Musiała jednak czekać, aż jej brat opuści szpital.
Pielęgniarka z pogotowia lotniczego dała jej klucze do mieszkania i pożyczyła ubranie.
Sophie spędziła chyba z godzinę w kąpieli, usiłując zmyć z ciała i włosów czerwony kurz.
Cały czas słyszała startujące i lądujące helikoptery na płycie po przeciwnej stronie ulicy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl