[ Pobierz całość w formacie PDF ]

fog összejarnak? - z ust Radu dosÅ‚ownie sÄ…czyÅ‚ siÄ™ jad.
W przerwach między krzykami wyraznie słyszałem cichy szelest przewracanych
stron. Nie rozumiem, czy ktoÅ› tu coÅ› czyta?
Ostrożnie rozejrzałem się dookoła i nagle znieruchomiałem z otwartą ze
zdumienia gębą. Ania trzymała na kolanach cienki notes (na jej miejscu już dawno
bym się pozbył tego kapownika gdzieś w korytarzu), w którym właśnie skrzętnie coś
notowała.
Nachyliłem się nad Wowką i delikatnie potrząsnąłem ją za ramię.
- Ania, co ty wyprawiasz?
- Daj mi spokój - opędziła się zniecierpliwiona. - Jestem na praktyce! A przy
okazji, co oznacza to En ne tu...? Dalej nie pamiętam.
- To po węgiersku - cicho oznajmił Wład, patrząc bezmyślnie w jeden punkt.
Miałem wrażenie, jakby mówił do ściany, a nie do nas. -  Nie wiem, kim jesteś, ale
wiem, że się jeszcze spotkamy .
- A skąd się wziął węgierski? - Wowka wtrącił swoje trzy grosze. - W tych tekstach
z Internetu napisano wyraznie:  Wład III Palownik znał niemiecki i łacinę ! Więc
skąd w takim razie węgierski?!
Radu znów się zorientował, że nikt nie zwraca na niego uwagi.
Najprawdopodobniej główny wampir w kraju nie był przyzwyczajony do podobnego
traktowania, więc kolejny raz zdębiał, łykając powietrze.
Tymczasem Wład raczył obdarzyć Wowkę światłym spojrzeniem.
- Kicham na to, kto, co i gdzie napisał - mruknął zdenerwowany, rzucając
mojemu koledze lodowate (o temperaturze przynajmniej siedemdziesiÄ…t stopni
poniżej zera) spojrzenie. - List do gospodarza został napisany po węgiersku. - A gdyby
gospodarz nie znał węgierskiego? Poprosiłby Lidię o przetłumaczenie? Dlaczego
akurat ona mi przyszła do głowy? Chwila, coś tam było na temat siostry czy córki
króla węgierskiego - żony Włada. Może to ona? - Jeszcze jakieś pytania?!
Oczywiście miałem kilka wątpliwości, ale jako nad podziw mądry i rozsądny
chłopiec postanowiłem trzymać gębę na kłódkę. W przeciwieństwie do Wowki.
- Nie! - gwałtownie pokręcił głową. - Pytań nie mamy, tylko propozycję. Zanim
zaczniecie kichać, uprzedzcie nas, żebym się mógł odsunąć, bo jeszcze...
Ania zapisała już całą kartkę, przewróciła stronę i stenografowała dalej.
Szczerze mówiąc, do tej pory sądziłem, że tylko prawnicy mają nierówno pod
sufitem, a tu się okazuje, że dziennikarze też.
* * *
W końcu po jakichś pięciu minutach Radu Pięknemu znudziła się rola
wyciągniętego z wody karpia. (Wład z wyraznie niezadowoloną miną przydreptał już
do Wowki, ale szybko uznał, że nie czas teraz na wyrównywanie rachunków.
Zatrzymał się więc i wrócił z powrotem pod półkę z książkami).
Radu nie mógł się pochwalić aż tak żelazną samokontrolą. A może zwyczajnie
postanowił wylać na rodzonego brata morze pomyj?
Może jedno i drugie.
* * *
Dosyć! Pora zakończyć tę farsę! Wład i tak już nadużył mojej cierpliwości. Czas,
by sprawy wróciły na właściwy tor!
Trzeba to zrobić delikatnie i dyplomatycznie. Nie chciałbym sobie upaćkać rąk
jego krwią. Co innego posłużyć się cudzymi.
Gdyby tylko udało się wyprowadzić go z równowagi...
* * *
- Porozmawiamy o Lidii, Wład? - Radu zadał pytanie takim tonem, że równie
dobrze mógł po prostu powiedzieć:  wróćmy do naszych baranów . Gdyby tylko
barany były w stanie doprowadzić Włada do białej gorączki. - Zdaje się, że o nią
pytałeś. Wobec tego opowiem ci o niej. - Uśmiech milutki jak na fotelu u stomatologa
na widok maszyny do borowania. - Kiedy doszedłem do siebie i uświadomiłem sobie,
kim jestem, udaÅ‚o mi siÄ™ dotrzeć do Târgovi_te i o dziwo, spotkaÅ‚em tam LidiÄ™. Nie
musiałem długo czekać - bardziej interesowały cię wtedy sprawy tej nieszczęsnej
Wołoszczyzny niż własna żona. Sama rzuciła mi się w ramiona. Kiedy wróciłeś do
stolicy, dowiedziałeś się, że Lidia zniknęła.
To ma chyba związek z legendą o żonie Palownika, która rzekomo wyskoczyła z
okna, kiedy wróg stanął u bram zamku.
- Po co mi to wszystko opowiadasz, Radu? - zapytał chłodnym tonem Wład. -
%7łeby zaspokoić moją ciekawość? To ci się nie uda.
- Czy ty nadal niczego nie rozumiesz? Lidia jest tutaj, rozumiesz, tutaj!
- Wiem - oznajmił nagle Drakula. - Uświadomiłem to sobie, kiedy zobaczyłem jej
autoportret. Namalowała go, patrząc w lustro.
- Tak?! - roześmiał się Radu. - W takim razie powinieneś wiedzieć i to, że ją
zwyczajnie wykorzystałem! Wy-ko-rzy-sta-łem! %7łeby ci się odpłacić za tamtą noc!
Ostatnie słowa zagłuszył okropny trzask. Mocne pchnięcie sprawiło, że dosłownie
wystrzeliłem w powietrze. Gdy już poczułem grunt pod nogami, natychmiast
skoczyłem w bok, wystraszony, że wersalka spadnie mi na głowę.
O rety, a co z AniÄ… i WowkÄ…?!
Rozejrzałem się dookoła. Głowa mi dziwnie ciążyła. Ania, tak samo jak ja, zdążyła
odskoczyć, a Wowka poszybował odrobinę dalej.
Tak czy inaczej niepotrzebnie się martwiłem. Wersalka zatoczyła łuk nad naszymi
głowami i runęła na podłogę.
Wład przez cały czas opierał się o regał, natomiast Radu utkwił wzrok w
drzwiach, dosłownie wyrwanych razem z framugą. W powstałej dziurze ujrzałem
LidiÄ™.
Co jest?! To ona tak z rozmachu? Oj, mamusiu, obym się jej nigdy nie naraził!
* * *
- Dość! - wrzasnął siwowłosy mężczyzna. - Przestań się jąkać i zacznij wreszcie
mówić do rzeczy! Pozwoliliście im uciec, tak?
- Tak, do diabła! - wzburzył się Siemion. - Nie wiem, jak do tego doszło, ale ten
dziwoląg zabił ludzi czarnego wampira i uciekł, zabierając tych dwóch ze sobą! Nie
mam pojęcia, co robić!
- Sądzę, że trzeba po prostu poczekać - rzekła cicho szatynka.
Wszyscy obecni spojrzeli na niÄ… ze zdziwieniem.
- Poczekać - powtórzyła kobieta. - Nie wiemy, jak wampir zareaguje na wieść o
śmierci jego posłańców. Jeżeli teraz zaczniemy działać, Efim może zginąć. Zabiją
go, jak tylko zrobimy pierwszy krok.
- Bzdury! - przerwał jej inny ze zgromadzonych. - Czekanie nic nie da. Wampir
może pomyśleć, że to my zabiliśmy jego ludzi, a wtedy Efim na pewno nie dożyje
jutra.
- Postanowione. Przystępujemy do działania - podsumował siwowłosy.
* * *
Lidia powiodła ciężkim spojrzeniem po ścianach pokoju, na krótko zatrzymując
wzrok na odrzuconej wersalce. Ania, nie wypuszczając z ręki notesu, zaczęła nerwowo
przesuwać dłońmi po podłodze, usiłując namacać ołówek. Wowka pospiesznie
odsunął się od braci Drakulów. Lidia przystanęła pomiędzy naszą trójką z jednej
strony i WÅ‚adem oraz Radu z drugiej.
- To ciekawe, Radu - jej głos łagodnością i delikatnością przypominał górską
lawinę; też nie wiadomo, kiedy przydusi. - Bardzo ciekawe. Wykorzystać mnie, żeby
dokonać zemsty na Władzie. Tylko jakoś nie przyszło ci do głowy, żeby mi o tym
powiedzieć?
Głupie pytanie - niby po co? Radu uśmiechnął się czarująco (a właściwie prawie
czarująco - niestety szrama popsuła cały efekt).
- Lidio, nie zrozum mnie zle, nie to miałem na myśli.
- Czyżby? - Kobieta uniosła brew. - W takim razie może mi wyjaśnisz, jak mam to
rozumieć?
Kolejny słodki uśmiech.
- Oczywiście, moja droga.
Ej, co jest? Nas tu nie ma, czy jak?
Wład postanowił udawać posąg. Co prawda dopóki trzyma nerwy na wodzy, na
ludzi nie powinien się rzucać. Z drugiej strony mam dziwne przeczucie, że nie będzie
się długo kontrolował.
* * * [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl