[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Owszem - przyznał Nick.
- Czy wolno mi zatem spytać, dlaczego pan nie wy­
konał polecenia?
- Ponieważ w tym czasie, kiedy przyszedÅ‚ list, ja aku­
rat brałem ślub - wyjaśnił uprzejmym tonem, cały czas
majÄ…c siÄ™ na bacznoÅ›ci. - WedÅ‚ug informacji, jakie otrzy­
małem od prawnika, ślub z obywatelką amerykańską
sprawia, że bez wzglÄ™du na to, jak bardzo chcieliby pa­
nowie pozbyć się mnie ze Stanów, teraz nie jest to już
możliwe.
- Nie do końca jest to prawdą, o czym z pewnością
prawnik również pana poinformował. Otóż jeżeli urząd
imigracyjny uzna, że małżeństwo zostało zawarte tylko
w jednym celu, a mianowicie żeby ratować pana przed
deportacją, możemy je unieważnić.
- Doskonale to rozumiem. Powinien pan jednak wie­
dzieć, że żona i ja spotykaliśmy się od dłuższego czasu.
Planowaliśmy się pobrać pózną wiosną albo wczesnym
latem. List od państwa popsuł nam szyki. Oczywiście
najbardziej zawiedziona byÅ‚a żona; nastawiaÅ‚a siÄ™ na hu­
czne wesele, na które zamierzaliśmy zaprosić całą rodzinę
oraz wszystkich przyjaciół. Ale list zmusiÅ‚ nas do szyb­
kiego dziaÅ‚ania. Zamiast urzÄ…dzać huczne wesele, pod­
reptaliÅ›my do gmachu sÄ…du i wziÄ™liÅ›my cichy Å›lub cy­
wilny.
- Czyżby? - W głosie Howarda pobrzmiewała nuta
sceptycyzmu. - Bardzo Å‚adnÄ… zaserwowaÅ‚ nam pan hi­
storyjkę, doktorze Valkov. Sądzę, że nie będzie pan miał
161
nic przeciwko temu, abyśmy sprawdzili, czy pokrywa się
z prawdÄ…?
- OczywiÅ›cie, że nie. Jeżeli panowie chcÄ…, mogÄ™ na­
tychmiast poprosić żonÄ™, aby do nas przyszÅ‚a - zapro­
ponował Nick.
- Gdyby pan był łaskaw...
Sięgnąwszy po słuchawkę, Nick wystukał wewnętrzny
numer do Caroline.
- Dzień dobry, kotku. To ja. Czy bardzo jesteś teraz
zajęta? Bo są u mnie dwaj panowie z urzędu imigracyj-
nego, którzy pragną zamienić z tobą parę słów. Byłbym
ci ogromnie wdzięczny, gdybyś wpadła tu na moment...
Tak? Dobrze. Czekamy.
Odłożył słuchawkę na miejsce i powiódł wzrokiem po
swoich gościach.
- %7łona już idzie.
- Doskonale. A tymczasem może mógÅ‚by pan odpo­
wiedzieć nam na kilka pytań?
- ProszÄ™ bardzo.
- Brody... - Howard zwrócił się do swojego partnera.
- Rób notatki. A więc, doktorze Valkov, gdzie pan poznał
swoją przyszłą żonę?
- W pracy. W Fortune Cosmetics. %7Å‚ona jest szefem
do spraw marketingu. My... któregoś dnia, spiesząc się
na zebranie, zderzyliśmy się na korytarzu. Od tego się
wszystko zaczęło. %7łona, to znaczy wtedy jeszcze nie była
moją żoną, od dawna bardzo mi się podobała. Miałem
nadziejÄ™, że może ja też nie jestem jej obojÄ™tny. W każ­
dym razie zdobyłem się na odwagę i zaprosiłem ją na
kolacjÄ™...
162
- Przyjęła zaproszenie?
- Tak. Pojechaliśmy do mojego domu nad jeziorem.
Przygotowałem skromny posiłek: sałatkę, świeżą bagietkę
oraz pysznego Straganowa. Pózniej wypiliÅ›my po kieli­
szku wina i słuchaliśmy muzyki. Jeśli dobrze pamiętarn,
Czajkowskiego.
- Kiedy ta kolacja miała miejsce? - spytał Howard.
- Nie jestem pewien - skÅ‚amaÅ‚ Nick. - Kilka mie­
sięcy temu.
- I od tamtej pory regularnie się państwo widują?
- Tak.
- A kiedy się państwo zaręczyli?
- NiedÅ‚ugo przed otrzymaniem tego listu. Caro, ma­
leńka, już jesteś? - Nick obszedł biurko, wziął żonę
w ramiona i pocałował lekko w usta. - Przedstawiam
ci panów Howarda i Sheffielda z Urzędu Imigracji
i Naturalizacji. Panowie, moja żona Caroline Fortune
Valkov.
- Powiedział pan: Fortune? - zdumiał się Sheffield.
WytrzeszczajÄ…c oczy, popatrzyÅ‚ z niepokojem na swe­
go przełożonego; przypuszczalnie zastanawiał się, czy
jednak nie zaszła jakaś pomyłka.
- Tak, zgadza się - potwierdziła chłodno Caroline,
uściskiem dłoni witając się z przedstawicielami urzędu,
którego bardzo ostatnio nie lubiła. - Jestem najstarszą
wnuczkÄ… Kate Fortune i, jak Nick zapewne panom wspo­
mniał, wiceprezesem do spraw marketingu w Fortune
Cosmetics.
Zazwyczaj nie były to informacje, których udzielała
każdemu, i to tuż po powitaniu. Ale w tej sytuacji wolała
163
zachować siÄ™ przezornie, powoÅ‚ać siÄ™ na koligacje ro­
dzinne i wywrzeć na urzędnikach jak najkorzystniejsze
wrażenie. Wiedziała, że poślubiając Nicka, aby chronić
go przed deportacją ze Stanów, złamała prawo. Mogła
jej za to grozić kara, poczÄ…wszy od kary grzywny, a skoÅ„­
czywszy na...
- Przykro mi, jeśli przeszkodziliśmy pani w pracy,
pani Valkov. Musimy jednak zadać pani kilka pytań. Mam
nadzieję, że pani to rozumie. - Howard wskazał jeden
z wolnych foteli. - Proszę, może pani usiądzie.
- Tak, oczywiście.
Caroline podeszÅ‚a do biurka i zajęła miejsce jak naj­
bliżej męża. Serce biło jej mocno, chociaż wielokrotnie
ćwiczyli z Nickiem tę scenę.
%7Å‚aÅ‚owaÅ‚a, że nie ma wÅ‚osów upiÄ™tych w kok ani oku­
larów na nosie, za którymi mogłaby się skryć; że zamiast
włożyć dziś do pracy elegancki klasyczny kostium od
Chanel, posÅ‚uchaÅ‚a Nicka i wÅ‚ożyÅ‚a modny, nieco ekstra­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl