[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drugiego piêtra. Po dokonaniu manewru z bajeczn¹ wpraw¹ i chy¿oSci¹ zacz¹³ wspinaæ siê
po szczeblach z dobytym toporkiem w prawej.
Ju¿ p³omieñ, prze¿ar³szy opustosza³e dwa dolne poziomy, siêgn¹³ krwaw¹ grzyw¹ po trzeci;
ju¿ d³ugie, gor¹ce jêzyki podlizywa³y balkony i ganki drugiego piêtra, JU¯ wciska³y siê czer-
wone ¿¹d³a przez drzwi i okna. Rozleg³ siê brzêk pêkaj¹cych szyb zmieszany z krzykiem
ludzkim.
54
Na jednym z balkonów zbi³o siê w gromadkê kilkunastu mieszkañców, zas³aniaj¹c siê rêko-
ma przed dojmuj¹cym ju¿ z bliska ¿arem.
W tej chwili sier¿ant dotar³ do platformy drugiego piêtra. Ruchem szybkim jak mySl wy-
ci¹gn¹³ ramiê po najbli¿ej stoj¹c¹ kobietê z rozwianym od wiatru w³osem, uniós³ j¹ lekko
ponad balustradê balkonu i poda³ stoj¹cemu ni¿ej towarzyszowi, który omdlewaj¹c¹ mu na
rêkach sprowadzi³ na dó³.
- P³achta ratunkowa! - zakomenderowa³ Szponar, widz¹c, ¿e gromadka na balkonie powiêk-
sza siê i po¿ar wtargn¹³ ju¿ do wnêtrza.
Uratowawszy w ten sposób jeszcze parê osób, poruczy³ resztê kolegom, sobie pozostawiaj¹c
najtrudniejsze zadanie w g³êbi p³on¹cego domu. Poprawi³ na g³owie kaptur dymowy, odpi¹³
karabiñczyk i okraczywszy ostatni szczebel drabiny, wskoczy³ przez okno do Srodka. Za nim
wSlizn¹³ siê zdradziecki p³omieñ.
Rozpoczê³o siê bohaterskie dzie³o po¿arnika. Jak nurek na dnie morza rzuca³ siê Szpo-
nar na wsze strony w gor¹czkowym szukaniu, przebiega³ pokoje, przepatrywal zaciszne,
z przepychem urz¹dzone buduary, przemierza³ nerwowym biegiem opuszczone Swie¿o
sypialnie. W pewnej chwili natkn¹³ siê na jakieS cia³o, le¿¹ce na posadzce. Schyli³ siê,
dxwign¹³ i wSród k³êbów dusz¹cego dymu zawróci³ ku oknu. Tu na szczêScie trafi³ na
jednego z pompierów i odda³ mu swój ciê¿ar: Sliczn¹, dziesiêcioletni¹ mo¿e dziew-
czynkê.
- Przyczepiæ do dwóch ostatnich piêter wory ratunkowe! - krzykn¹³ na po¿egnanie rozkaz,
zawracaj¹c sam na boczne skrzyd³o w g³¹b.
W tej chwili zwyciêski po¿ar opanowa³ lew¹ po³aæ drugiego piêtra i wciska³ siê pal¹c¹ law¹
w sam Srodek. Sier¿ant obróci³ siê na moment, by ujrzeæ wysuwaj¹c¹ siê z jakiejS alkowy
w¹sk¹, purpurow¹ szyjê p³omienia. Wci¹gn¹³ w nozdrza powietrze i wtedy uczu³ znany sobie
tak dobrze zapach jej w³osów.
Nie po raz pierwszy spotyka³ siê z t¹ woni¹ w czasie po¿arów: p³omienie pachnia³y macie-
rzank¹ i liSæmi orzecha - woni¹ tych samych odwarów, którymi Magda tak chêtnie zmywa³a
swe d³ugie, czarne w³osy.
Nie ulega³o w¹tpliwoSci: to by³ jej po¿ar.
Jak pêdzony przez furiê, rzuci³ siê w w¹ski korytarz na prawo, sk¹d dochodzi³y go jêki. Lecz
tu u wylotu zast¹pi³o mu drogê czerwone widmo dziewki. By³a wysoka nad miarê ludzk¹,
wyolbrzymia³a jakaS, potworna i potrz¹sa³a w rêce trzymanym ognistym str¹kiem.
Zas³oni³ siê przed ni¹ wyci¹gniêtym ramieniem i dygoc¹c na ca³ym ciele, zapyta³ chrapliwie:
- Czego chcesz ode mnie?
W odpowiedzi zagra³ jej na ustach okrutny uSmiech i sp³yn¹³ strug¹ ognia po p³omiennych
jagodach. Podnios³a ognisty swój str¹k i zagrodzi³a nim przejScie.
- Z drogi! - krzykn¹³, ob³¹kany ze strachu i gniewu. - Z drogi, Magda!
I przeszed³ przez ni¹ jak przez purpurow¹ mg³ê. Zapiek³o go coS tylko okropnie na rêkach
i szyi, ¿e sykn¹³ z bólu. Lecz przedar³ siê.
W nastêpnej chwili ju¿ wynosi³ na rêkach jak¹S staruszkê i siad³szy okrakiem na oknie, po-
dawa³ ocalon¹ jednemu ze stra¿aków na drabinie.
Tymczasem inni spuszczali mieszkañców w dó³ na p³achtach lub co silniejszych, zw³aszcza
mê¿czyzn, w krzes³ach ratunkowych, zwi¹zanych naprêdce ze sznurów i linewek; kilku od-
wa¿niejszych skoczy³o wprost na rozpostarte w dole koce. Pozosta³o jeszcze ostatnie piêtro.
55
Mimo wysi³ków stra¿aków po¿ar podniecany piekielnym wichrem opanowa³ ju¿ ca³y dom
i siêga³ tryumfalnie ponad dach.
Szponar dwoi³ siê i troi³. By³ wszêdzie. Jak demon zbawienia miota³ siê w najwiêkszy ogieñ,
z pogard¹ ¿ycia bez granic zawisa³ nad przepaSci¹, jak linoskok waha³ siê co chwila miêdzy
niebem a ziemi¹. W³asnorêcznie wyniós³ z p³omieni 20 osób, ocali³ z niebezpieczeñstwa ¿ycia
dwóch kolegów, zabezpieczy³ odwrót kilku innym. Lecz ci¹gle, bez przerwy przeSladowa³o
go widmo czerwonej dziewki, dra¿ni³a won ognistych je.) w³osów. Tu wynurza³a siê jej twarz
z mg³awicy dymów, tam przesuwa³a siê jej krwawa postaæ na tle wal¹cego siê w dó³ ganku,
ówdzie powiewa³y mietlic¹ iskier jej piekielne warkocze.
Nie zwa¿a³ na nic i opancerzony w stal ¿elaznej woli spe³nia³ po bohatersku swój obowi¹-
zek. A¿ nadesz³a chwila najstraszniejszej próby.
O ocaleniu domu nie mog³o ju¿ byæ mowy; poprzepalane belki wy¿szych piêter wali³y siê
z ³oskotem w dó³, podziurawione jak rzeszota sufity zapada³y siê z g³uchym rumorem. Ma³a
garstka mieszkañców z trzeciego piêtra skupi³a siê w jednym z okien na prawym skrzydle na
po³y objêtym przez po¿ogê: dwóch starców, jakiS chory kaleka i m³oda matka z niemowlê-
ciem przy piersi.
Stra¿acy pod przewodnictwem sier¿anta przypinali poSpiesznie wór ratunkowy, którym mia-
no spuszczaæ tych najniedo³ê¿niejszych na ziemiê.
Wtem rozleg³ siê spazmatyczny krzyk kobiety z okna. NieszczêSliwa przytrzymuj¹c lewym
ramieniem p³acz¹ce dziecko wskazywa³a drug¹ rêk¹ poza siebie na zbli¿aj¹ce siê z przera¿a-
j¹c¹ chy¿oSci¹ kot³owisko p³omieni z g³êbi pokoju. Gryz¹cy dym w ¿Ã³³tych skêdzierzawio-
nych k³akach przykry³ na moment tragiczn¹ grupê.
Gdy w chwilê potem wiatr odgarn¹³ tê duszn¹ zas³onê, ujrza³ Szponar Scinaj¹cy krew w ¿y-
³ach obraz.
Przez okno przegiê³a siê wê¿owym przegubem Czerwona Magda i ognistym swym ¿egad³em
usi³owa³a podpaliæ rozpiêty ju¿ wór ratunkowy. Szatañski uSmiech igra³ na wargach dziewki,
piekielna radoSæ rozSwieca³a twarz w okolu ¿arem zion¹cych w³osów. Zjadliwe ¿¹d³o ju¿, ju¿
dosiêga³o p³Ã³tna...
- Jezusie, Mario! - jêkn¹³ Szponar. - Giñ, maro!
I zakreSliwszy w powietrzu znak krzy¿a, rzuci³ w ni¹ toporkiem.
Cios trafi³ w czo³o. Rozleg³ siê okropny skowyt i d³ugie. przeci¹gle wycie.
Czerwone widmo cofnê³o siê skwapliwie w g³¹b domu i wsi¹k³o bez Sladu.
Sier¿ant powiód³ rêk¹ po czole i spojrza³ wko³o b³êdnymi oczyma.
CoS siê w nim nagle za³ama³o; nie mia³ ju¿ sil do dalszej akcji. Wyrêczyli go towarzysze.
Po¿ar nagle jakby przygas³, skurczy³ siê, ustêpowa³; sikawki wziê³y nareszcie górê. WSród [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl