[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pewnie. Podałaś mi Dominika na srebrnej tacy i zniknęłaś. Nie grałaś fair,
Sher. Odwróciłaś wszystko do góry nogami. Kocham Dominika i przekonałabyś się
o tym, gdybyś nie odeszła.
Zaskarż mnie do sądu.
Nie. Będę cię kochać aż do śmierci. O rany, Dominik strasznie się ucieszy,
kiedy będzie miał własną maleńką siostrzyczkę. Oszaleje z radości.
Nie możesz mieć tego dziecka, Davidzie.
Oczywiście, że nie, kochanie. To ty jesteś w ciąży, nie ja. W każdym razie
wracamy razem do L. A. Mąż i żona.
Do diabła z tobą.
Nie przeklinaj przy naszym dziecku, Sher. One słyszą. Czytałem o tym
kiedyś. Twoje włosy są wspaniałe, brakowało mi gładzenia ich. Prawdę mówiąc,
pragnę każdego kawałeczka twojego ciała, Shier-i-dan. Mężczyzna potrzebuje
swojej kobiety w nocy w łóżku, bliskiej i ciepłej. Tak, żeby zawsze mógł jej
dotknąć. Nie było nikogo po tobie. Prawdopodobnie nadaję się na księdza.
Sfrustrowany Włoch...
Nie przestraszysz mnie.
Nie miałem zamiaru. Jesteś pewna, że nie chcesz wypić szklanki mleka?
Wynoś się.
Nic z tego.
W takim razie ja pójdę powiedziała i trzykrotnie próbowała się podnieść,
zanim się jej to wreszcie udało. Idę po zakupy.
OK rzekł David, zrywając się na nogi i sięgając po kurtkę. Ja prowadzę.
Baw się dobrze. Do widzenia.
Gdzie twój płaszcz? Właściwie byłoby lepiej, gdybym poszedł sam, a ty byś
odpoczywała w domu.
Idę do sklepu!
A ja prowadzę samochód.
A potem odjedziesz?
Przedyskutujemy to.
W porządku skinęła głową i potrząsnęła dłońmi. Wezmę płaszcz.
Chyba zwariowałam oceniła dużo pózniej w kuchni, kiedy David stał obok
niej i wypakowywał zakupy. Gdzieś pomiędzy rzędami zup w puszkach a
detergentami zgodziła się przygotować stek i frytki na lunch. Roześmiała się
szczerze i głośno, kiedy David załadował do wózka ponad trzydzieści litrów mleka
i nie ruszyła się z miejsca, dopóki nie odłożył większości z powrotem na półkę.
Powiedział kasjerce, że Sher urodzi mu dziewczynkę i kupił książkę pod tytułem
1001 imion dla twojego dziecka .
Uśmiechał się ciepło, czule i odtajała pod jego spojrzeniem. Było tak cudownie
widzieć go, słyszeć jego głos i głęboki śmiech. Jej serce przepełniała miłość do
niego. Ale postanowiła skończyć z nim raz na zawsze. Zjedzą razem lunch, a
potem ona wyrzuci go za drzwi.
Coś ci powiem, Sher rzekł David. Ja gotuję, a ty odpoczywasz.
iy?
Hej! Jestem wspaniały, nie ciągam Dominika po restauracjach. Zwietnie radzę
sobie w kuchni. Jestem też dobry w sypialni, jeżeli sobie przypominasz.
Wspominałeś coś o byciu księdzem mruknęła Sheridan, wychodząc z
kuchni. Czuj się jak u siebie w domu. Możesz gotować.
Posiłek był doskonały i Sheridan niechętnie to przyznała.
Wiem. Jestem wspaniały.
Było mi miło, że wpadłeś. Do widzenia.
Nie wyjeżdżam, Sher powiedział, patrząc jej prosto w oczy. Bardzo,
bardzo cię kocham. Urodzisz wkrótce moje dziecko. Muszę zostać.
Davidzie, czego ty ode mnie chcesz? wyszeptała Sheridan.
Twojej miłości, na zawsze. %7łebyś zmieniła nazwisko na Cavelli. Chcę słyszeć
twój śmiech zmieszany ze śmiechem naszych dzieci w naszym domu. Chcę ciebie,
Sher, na resztę mojego życia.
Skąd o tym wiesz? Zawsze są jakieś okoliczności, które cię zmuszają do tej
decyzji. Nigdy nie rozważałeś małżeństwa ze mną, zanim na scenie nie pojawił się
Dominik. Teraz prawdopodobnie czujesz się winny z powodu dziecka. Nie,
Davidzie, moja odpowiedz brzmi nie .
Zobaczymy.
Muszę uciąć sobie drzemkę. Odejdz, zanim się obudzę.
Zpij dobrze.
Wypchaj się.
Gdy wchodziła do sypialni, gonił ją gardłowy chichot Davida. Ten facet
potrafi mnie zawsze rozwścieczyć myślała, zatrzaskując drzwi. Nalega na
małżeństwo tylko dlatego, że znowu zamieszane jest w to dziecko. Cóż, dziękuję,
nie. Nie jestem słabą, małą istotką, która potrzebuje silnego mężczyzny, żeby się
nią opiekował. O Boże, przecież potrzebuję. Nie, absolutnie nie! David Cavelli
będzie musiał zabrać stąd swoje wspaniałe ciało i zostawić mnie w spokoju!
Kiedy obudziła się po godzinie, szybko wyszczotkowała splątane włosy, z
trzaskiem otworzyła drzwi sypialni i spojrzała przed siebie. Westchnęła cicho,
kiedy zobaczyła Davida rozciągniętego na wersalce z nosem w książce o 1001
imionach dla dziecka.
OK, Cavelli powiedziała, wmaszerowując, na tyle na ile brzuch pozwalał jej
maszerować, do pokoju. Wstawaj i wynoś się.
Może Cathy Cavelli? zapytał David, nie odrywając wzroku od książki.
Albo Carmelita?
Uch.
Cassandra? O, albo to: Clarisse Cavelli. To ładnie brzmi.
Nazwę ją Emily po mojej babce powiedziała Sheridan, wchodząc do kuchni
i wracając ze szklanką mleka. Skinęła Davidowi, żeby jej zrobił miejsce na
wersalce.
Och rzekł David siadając. Emily Cavelli. Niezle.
Emily Todd powiedziała Sheridan i usiadła.
Błąd. Dobra dziewczynka, wypij jeszcze trochę mleka. Pozmywałem
naczynia. Dobrze spałaś?
Tak. Davidzie, denerwujesz mnie. Nie jest to wskazane osobom w moim
stanie.
Masz rację. Nic już nie powiem.
Skrzyżował ramiona na piersi i zaczął pogwizdywać, podczas gdy Sheridan
zacisnęła zęby. Wytrzymała niecałe trzy minuty, zanim wybuchnęła.
Przestań! wrzasnęła. Doprowadzasz mnie do szału!
O rany, Sher, siedzę tylko i myślę sobie o...
Oszaleję przez ciebie. Och!
Co się stało?
Nic. Emily mnie kopnęła.
Gdzie? zapytał, podnosząc się i wbijając wzrok w brzuch Sheridan.
Znowu kopie. Tutaj. Ujęła rękę Davida i położyła ją na sterczącej
wypukłości. Czujesz?
Mój Boże wyszeptał David. Nigdy jeszcze... Sher, to nasze dziecko? Czy
to boli? Normalnie tam tańczy. Boli cię to? Och, Sher, nie mogę się doczekać, by ją
zobaczyć, wziąć ją w ramiona. Moja córka. I Dominik jest moim synem. I ty jesteś
moja. Jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Powiedz jej, żeby cię
więcej nie kopała. Wystarczy na dzisiaj.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]